-

Shork : ...something wicked this way comes...

Latam. Odcinek 7 (ostatni)

Zmysły wracają wszystkie naraz. Siedzę na krześle w pomieszczeniu długim i wąskim. To chyba wagon kolejowy. Żarówki na suficie świecą zbyt mocno. Ręce mam związane z przodu. Gruby, krowi łańcuch opasuje moją pierś. Musi być spięty za plecami bo wrzyna mi się w ciało, kiedy oddycham głębiej. To jedyna niedogodność. Palcami ruszam swobodnie. Nie boli. Chyba dostałem morfinę.

Naprzeciwko, ale nie za blisko, Krzysztof Warkocki - mój dowódca, druh i przyjaciel. W mundurze wywiadu bez dystynkcji. Trzyma pistolet, wycelowany nonszalancko, w moją stronę. Wszystko jedno, gdzie teraz celuje, jak będzie trzeba, trafi tam gdzie zechce. Widzi, że się zbudziłem. Zna mnie. Odczekuje dokładnie tyle, ile potrzeba, żebym zapoznał się z sytuacją, a nie zdążył zareagować.

- Łańcuch, którym jesteś przywiązany, jest krótszy niż odległość między nami. Jeżeli będziesz chciał go zerwać, możesz lecieć tylko w moim kierunku. Szarpniecie zatrzyma cię na pół sekundy. Tyle mi wystarczy. Wagon owinięty jest stalową siatką, jeżeli spróbujesz siły, wydostaniesz się stąd w kawałeczkach centymetr na centymetr.
Mrużę oczy. Nie mam szans.

- To nowy Vis?
Krzysztof rozluźnia się, z czego wnioskuję, że niezbyt wielką przyjemność znalazłby w widoku mojego trupa.
- Specjalna wersja dla wywiadu. Mniejszy kaliber, gwint na tłumik. Są też wersje z fabrycznym tłumikiem.


- Cześć śmierdzielu.
- Cześć gnojku.

Po ceremonialnym przywitaniu trzeba przejść do konkretów.
- Jak mnie znaleźliście?

- Prosty peleng, leciałeś przez bezludzie. Żadnej większej zwierzyny. Chociaż z wyliczeń wynikało, że będziesz dalej. Urządzenia skalibrowaliśmy przedwczoraj.
- Ta zabawa w chowanego w lesie?
Potwierdził głową. Czekał na mój ruch.
- Ile wiesz?
- Gdybyś to nie był ty, wyśmiałbym to pytanie. Wiedzieć możemy tylko jedno. Że ty wiesz. Podejrzewaliśmy od dawna. Pewność zyskaliśmy niedawno. Bardziej bolało nas to, czy chcesz swoją wiedzę wykorzystać, albo przekazać dalej. Tego nie zrobiłeś, mimo bardzo wielu okazji, i przypadkowych i prowokowanych.
- Kto jest wtyką? Z mojej grupy za młodzi. Marysia? Nie. Marysia nie. Karpiński!
Uśmiecha się ironicznie.
- Aleś ty głupi. Powiedz. Komu wygada się sierota?
- Franek. - Szepczę.
Oblizuję spierzchłe wargi.
- Zabijesz mnie?
Przeczy.

- Najpierw powiem ci dlaczego. Ale wcześniej powiesz mi jak się dowiedziałeś?
Oddycham głęboko, zbierając myśli. Wzruszam ramionami.
- Przypomniałem sobie. Jak wiesz, po wydarzeniach miałem zaniki pamięci. Efekt odrzucenia czy jakoś tak. Dziura. Tylko koszmary. A właściwie jeden powracający. Wczesnym świtem słyszę zgrzyt klucza w drzwiach. Zrywam się, biegnę do okna i widzę grupę ludzi pod bramą. Zapalają papierosy i odchodzą. Jeden z nich podnosi głowę, patrzy prosto na mnie. Zaciąga się i patrzy. To mój ojciec. Potem się budziłem. Dwunastego kwietnia, pamiętam. Przypomniałem sobie scenę, jak w osiem osób, ostrożnie wkładali dużą skrzynię na tył ciężarówki. Przypomniałem sobie, jak wcześniej, zamiast do szkoły, poszedłem do komórki przylegającej do oficyny. Do komórki, do której dostęp miałem zabroniony. Jak ukradłem z szuflady klucz, znalazłem w komórce skrzynię. Jak próbowałem podważyć wieko i złamałem ostrze scyzoryka, który dostałem od ojca na jedenaste urodziny. Odnalazłem potem to ostrze i skrzynię na bocznicy kolejowej. Dwadzieścia siedem i pół kilometra torów od epicentrum. Dwa plus dwa równa się cztery.


Przerywam na parę sekund.
- Nie pozwoliliście im dojechać do celu i potem uciec. Ośmiu świadków, osiem języków. Pewnie przestawiliście zegar.
- Zegar był przestawiony, ale ładunek odpalono ręcznie. Paręnaście sekund przed planem.
Czuję, że blednę. Przełykam ślinę.
- Kto?

Unosi brwi.

- Nie wiadomo. Każdy miał rozkaz taki sam. Każdy go przyjął honorowo. Jak oficer wywiadu.
Czuję się bezsilny jak niemowlę. Krzysztof rozcina mi więzy. Dzwoni łańcuchem za plecami, po chwili mogę swobodnie oddychać. Wyciąga paczkę papierosów w moją stronę. Odmawiam. Nigdy się nie nauczy. Zapala sam.

- Teraz powiem ci dlaczego. Każde imperium potrzebuje mitologii.
Póki żył Piłsudski, trzymał łapę na wszystkim. W sejmie politykowali. Kotłowali się w sosie własnym.
W październiku niby mała wojenka, a wszystko wisiało na ostrzu bagnetu. Na fali zwycięstwa, wdrożono program naprawczy. Obowiązkowe przeszkolenie wojskowe również dla kobiet. Nauka w służbie obrony. To nam akurat ułatwili imigranci-naukowcy, uciekający z Niemiec i Rosji. Progres. Patrz. Dziesięć lat temu, plastik był kilka razy droższy od aluminium, a teraz jest tańszy niż papier. Chleb się w niego zawija. Mój pistolet ma okładziny z plastiku.
Chodzi, kiedy mówi. Trzy kroki w lewo, w tył zwrot, potem to samo w prawo. Gestykuluje gwałtownie.

- A łączność? Poznałeś Walberta. Nobel za mikrosumator w odwrotnej notacji, drugi za teorię węzłów. Za praktykę mu już nie dali, bo uwolniliśmy technologię, dopiero po przejściu na trzecią generację. Niech nas gonią i tak nie dogonią. A Sejm? A prezydent? Dalej się bawili. To armia napędzała gospodarkę, To dzięki armii nikt nam nie podskoczył.
Staje.
- I nagle społeczeństwo wybiera inaczej i to paradoksalnie dzięki węzłom. Pacyfiści zaczynają rozkład od dołu. Protesty, strajki. Okrojenie budżetu, wstrzymanie projektów. Dzika demobilizacja zakładów. A Sowieci tylko czekali. A Niemcy tuż tuż. Ludzie pozapominali, komu zawdzięczają te kilkanaście lat dobrobytu. Poprzewracało im się w głowach. Kina, rozrywka, pięciodniowy tydzień pracy. Wakacje na Madagaskarze.- Macha ręką. - Zresztą niemały wpływ mieli szpiedzy i pseudoimigranci. Podżegacze.
Analiza wywiadu wykazała czwarty rozbiór w ciągu siedmiu lat. Rozumiesz chłopie? Czwarty! Pyk i nie ma Polski! Decyzja zapadła w ścisłym gronie i zapewniam cię, w Częstochowie byli sami ochotnicy.
Zatrzymuje się. Opiera ręce na stole. Bada moją reakcję.
- Tak było trzeba. Za jednym zamachem pozbyliśmy się zagrożenia ze wschodu i z zachodu. A cena? Musiała być bolesna. Częstochowa. Serce Polski. Nikt nie wbija sobie noża w serce. Byliśmy usprawiedliwieni na arenie międzynarodowej. Każdy, kto żałował Niemców, dostawał pod nos fotografię Częstochowy. Zbudowaliśmy autostradę i lotnisko, żeby każdy mógł zobaczyć miejsce martyrologii. Nie ukrywaliśmy niczego.
Bierze łyk wystygłej herbaty. Krzywi się, wylewa zawartość szklanki do zlewu. Wyciąga z szuflady butelkę wódki. Nie pyta, tylko leje do dwóch kieliszków z grubego szkła. Jeden stawia przede mną. Szkło uderza o szkło. Pijemy.
- I przewidzieliśmy prawie wszystko. I rozpad Rzeszy, i jej odbudowę na bazie Silezji. I wieloletnią wojnę pozycyjną. Wszystko było nam na rękę. Tylko mutacji nie przewidzieliśmy. To znaczy była prognoza, ale pomijalna.
Rozlewa jeszcze raz, ale nie pije. Patrzy przez szkło, pod światło. Mówi cicho.
- To nie jest junta. Równolegle ruszył program demokratyzacji. Przez edukację. Wojsko będzie oddawać władzę stopniowo, ludziom do tego przygotowanym. Potrwa to wiele lat. A przez ten czas potrzebuję ciebie tutaj na pograniczu. Żeby móc dalej straszyć Silezjan polskim czartem. Żeby zawsze drżeli ze strachu, przed spadającą na nich z ciemności, biało-czerwoną lancą. Jesteś potrzebny Rzeczpospolitej.
Wychyla, a ja się waham. Oblizuję wargi.
-Ale ja już chyba nie mogę. Jak będę brał tyle morfiny to pociągnę najwyżej rok. A potem co?
Krzysztof śmieje się. Wie, że wygrał, że mnie przekonał.
- Myślisz, że to morfina?
Rechocze rubasznie.
- Myślisz, że to morfina? Nota bene w ośrodku ten zastrzyk co wziąłeś...
Zanosi się. Łzy mu ciekną po policzkach. Bierze głęboki oddech.
- Ten zastrzyk był na opóźnienie periodu, tylko dla kobiet. Przeciwbólowy był... Przy okazji. Aż taką babą nie jesteś, nie masz takich hormonów.
Poważnieje.
- Twoja większa odporność na promieniowanie ma swoją cenę. Jesteś od niego uzależniony. Rozumiesz? Jesteś w strefie, dlatego cię nic nie boli. Możesz ją opuszczać najwyżej na miesiąc, dwa. Raz do roku. Potem powrót, albo ból. Ale nie martw się. Fizycy twierdzą, że promieniowanie zmniejszy się tu drastycznie dopiero za sześćset lat.

 

Milczę.
Ptak będzie musiał wracać do klatki, o średnicy kilkudziesięciu kilometrów. Dobre i to.
Każdy ma jakąś klatkę.

 

KONIEC



tagi: epika 

Shork
27 września 2017 00:40
0     1810    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować