Bar
za horyzontem westchnień
w dolinie upadłości
jest bar dla tych stęsknionych
szukających miłości
schodzą się pojedynczo
od zmierzchu, cali w ranach
schyleni okiem łypią
na lampę, na barmana
przy każdym stole sami
w wazonikach wiechetki
ręce leżą spokojnie
albo liczą serwetki
czasem któreś zamówi
siedzi potem spłoszone
czeka, patrzy w kolory
bawi się telefonem
w końcu nadchodzi dla nich
oczekiwana chwila
gdy stołów już brakuje
drzwi skrzydło się uchyla
wsunie się on lub ona
cień pogładzi po głowie
siądzie przy barze albo
na myśli krzyk odpowie
siadają naprzeciwko
i dobrze wiedząc czemu
sygnały wysyłają
on jej a ona jemu
a reszty wzrok wędruje
lampa, ten nowy ktoś, bar
nadzieje aż dygoczą
gdzieś w głębinie tych półpar
kiedy wybija północ
i czekać nie da rady
szorują po podłodze
tworząc żalu gromady
tam gdzie wypchany cietrzew
złamaną męską dumę
leczy kilku rzuconych
zaatlantyckim rumem
w rogu panienki jeszcze
spod drinków parasolek
nadużywają "będzie"
snują przyszłości role
z żurnali dumne panie
skupiły się przy barze
urodę zachowały
składając młodość w darze
wódkę piją jednako
pijaków byłe żony
opór dadzą źmijowy
wszystkim rozochoconym
piwo w wyschnięte gardła
leją, trzymając teczki
biznesmeni od zawsze
układając bajeczki
środkiem sunie kelnerka
nadzieją singli zwana
niedostępna tak samo
jak kredyt u barmana
gdy drobnej stopy ślady
podłoga chciwie spija
lód w oczach mówi odejdź
nie twoja i niczyja
w łzy lód dopiero taje
gdy w reflektora karo
smutny artysta-muzyk
wejdzie ze swą gitarą
splotły się struny z dymem
i pod baru pułapem
każdy kto podniósł głowę
tej nocy ujrzał mapę
niewyraźna, zamglona
ważne, że nuty krzywe
wybiły poza mapę
zdarzenia nieszczęśliwe
dopóki mapa wisi
obrazem, dźwiękiem rządzi
każdy klient ma prawo
myślami po niej błądzić
znajdują swoje ściezki
pospiesznie kończą trunki
sięgają do portfeli
wołają o rachunki
gość zły i niecierpliwy
do wyjścia jest gotowy
kelnerka ściska zęby
nie moze podnieść głowy
kiedy pustkę ogłosi
dębowy stukot drzwi
nie ma nad nią już mapy
nie ma już nawet mgły
muzyk paznokci gestem
strząśnie ostatnie jęki
wstanie a w puste miejsce
wsączą się tłuste lęki
co noc błaga milczeniem
kelnerka nieszczęśliwa
barman głosem zduszonym
potwierdza, że pozmywa
Wypada wystraszona
tupnięć siejąc bez liku
szukając w miejskich światłach
leżących na chodniku
aby szczęścia drobiny
na brzegu dnia nie stracić
nieśmiało trzyma dystans
wpatrzona w ruch postaci
czasem trochę podbiega
i między latarniami
ich cienie na sekundę
stykają się ustami
tagi: liryka
![]() |
Shork |
16 listopada 2017 14:05 |
Komentarze:
![]() |
Maryla-Sztajer @Shork |
16 listopada 2017 14:25 |
pod papugami jest szeroko niklowany bar...
.
.
takie skojarzenie starszej już pani
.
![]() |
JOLANTA1 @Shork |
16 listopada 2017 18:27 |
Ma Pan smutną Duszę .Piękną ,ale smutną.
![]() |
Shork @JOLANTA1 16 listopada 2017 18:27 |
16 listopada 2017 22:14 |
protestuję! Proszę spytać kogo Pani chce. Jestem bardzo wesołym człowiekiem!
![]() |
Magazynier @Shork |
16 listopada 2017 22:21 |
Miło to czytać. Mój plus
Wesoły człowiek o smutnej duszy. Niech się pan nie bierze tego do serce, tylko się droczę.
![]() |
JOLANTA1 @Shork |
17 listopada 2017 19:14 |
Czytając Pana poezję mam wrażenie,że to smutek jest Pana istotą,a radość to ,, sposób bycia,, ,ale przyjmuję Pana wyjaśnienie i uznaję ,że to tylko moje wrażenie.