Rodzina
W poniedziałek, zaraz po obiedzie zobaczył, że jego żona czuje się źle. Pokasływała dyskretnie w pięść. Ale załzawionych oczu nie dało się ukryć.
Wieczorem, gdy powiedziała, że położy się wcześniej, przyniósł jej do łóżka gorącą herbatę z cytryną i z miodem.
We wtorek już nie kryła się z kaszlem. Odwracała głowę. A ze wspólnego posiłku przy stole wykręciła się koniecznością przeczytania sprawozdania.
Przeszukał apteczkę i znalazł dwie zapomniane polopiryny. Znowu zrobił herbatę z cytryną i miodem i przez chwilę, gdy postawił spodeczek na stole, cieszył się jej wdzięcznym spojrzeniem.
Niestety, już w korytarzu doszedł go dźwięk tłumionego kaszlu.
W środę nie poszedł do pracy. Całe przedpołudnie przeszukiwał Internet. Z nieśmiałością zadał pytania na wiodących portalach. Intensywność reakcji komentatorów, przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Do dwunastej miał gotowy plan.
Przygotował na obiad wzmacniający rosół, a przy deserze podsunął dyskretnie rutinoscorbin, witaminę C i dwa Scorbolamidy.
W czwartek spodziewał się kryzysu. Zjawił się w domu uzbrojony w cztery saszetki Fervexu. Zdążył w ostatniej chwili. Otulona kocem żona wstydliwie siorbała herbatę. Delikatnie zaprowadził ją do łóżka, przykrył kołdrą i podał kubek rozpuszczonego w gorącej wodzie lekarstwa.
Problem nie dawał mu spokoju. Korzystając z kilku godzin ciszy, przeszukał internetowe fora, radząc się nieznajomych osób. Wiedział, że to nie przelewki. Koledzy w pracy zaczynali się chyba domyślać, że u niego w domu dzieje się coś niedobrego. Nie zawahał się zadać pytań mechanikom samochodowym, sprzedawcom wierteł dentystycznych, a pod pytaniem na elektroda.pl, po godzinie miał już 200 odpowiedzi. Położył się spać grubo po północy, ale plan był gotowy.
W piątek wieczór na żonę czekała piorunująca dawka witamin, później mleko z utartym czosnkiem i miodem, specjalne ziółka, po które jechał na koniec miasta. Ziółka śmierdziały starymi skarpetkami, więc dodał do nich dwie krople miętowe.
W sobotę powtórzył kuracje dwa razy. Jak cerber pilnował, żeby żona wychodziła z łóżka tylko do łazienki. A i tam nie pozwalał jej siedzieć za długo. Niecierpliwie stukał w szybkę i szeptał, że kafelki są takie zimne.
W niedzielę, po mszy, żona poczuła się już zupełnie dobrze i sprała go ścierką za niezbyt dokładnie odkurzony dywan. Nie skończyło się tylko na tym.
Wieczorem wróciła do sił i już w poniedziałek rano, w pracy mógł kolegom z dumą zaprezentować okazałe limo pod okiem i rozciętą wargę. Żeby sobie nie pomyśleli, że jego rodzina jest jakaś zaściankowa.
tagi: patologia
![]() |
Shork |
8 marca 2018 22:32 |
Komentarze:
![]() |
100peral @Shork |
9 marca 2018 07:47 |
No jest patologia... :(
To chyba Twój pierwszy sukces na polu medycyny?
![]() |
Maryla-Sztajer @Shork |
9 marca 2018 10:54 |
Panie kochany. ..Ja prawie umieram, a Pan tu z takim tekstem. .Od razu mi gorzej
:))
.
![]() |
krzysztof-osiejuk @Shork |
10 marca 2018 10:03 |
Ufff! Jaka ulga. Już się bałem, że to będzie smutna historia.